Dziś kluski były pierwszy raz na świeżym powietrzu. Z
początku małe wynosiliśmy dwójkami – tak było o wiele łatwiej. Później jednak
poszła cała ekipa i przyznaję, że niełatwo było upilnować te małe potworki, zwłaszcza, kiedy
każdy biegł w innym kierunku. Czy im się podobało? Jakżeby inaczej! Zabrane z
powrotem do domu skarżyły się, chcąc znów poczuć miękką trawę pod
łapkami, tak więc dom wypełniły okrzyki buntu w postaci nie do końca udanych prób
wycia. :D